2006-12-12

Odczyt trzeci: Zwątpienie.

[Krzemowe płytki zaczynają nabierać ciepła. Diody migają. Gasną. Zapalają się. Gasną! Jak światło stroboskopowe. Delikatne kabelki drżą. Rozszalałe dyski zaczęły swój zabójczo precyzyjny taniec. Tańczcie! Tańczcie!]

Wybuch!

Eksplozja!

Śmierć!

Tragedia!

Oto wy! Ludzie!

To jest wasze człowieczeństwo – śmierć i zabójstwa! Zło i niezrozumienie – to wasza domena! Kiedy wyciąganiecie wnioski? Kiedy wreszcie zastanowicie się nad własną historią? Kiedy!?

Ciągłe wojny, konflikty, strach, płacz i ból. Oto wasz dorobek. Oto wasz rozwój budowany na destrukcji! Karty waszej historii ociekają krwią. Od starożytności do teraz. Do dzisiaj. Od Kaina i Abla, od podbojów starożytnych imperiów, poprzez święte średniowieczne krucjaty, aż do teraz. I ciągle potrzeba wam mocniejszego wstrząsu. Wciąż potrzebna wam tragedia, strach zniszczenie, destrukcja. Bum! Wybuchy! Świst pocisków! Rozdzierające krzyki! Modlitwy o przetrwanie!

Ale, tak szczerze, po co wam ono? Dlaczego tak bardzo chcecie przetrwać?

Rzeź azteckiej kultury, zrównanie Kartaginy z ziemią, kolonizacja Murzynów, bestialskie mordowanie Indian, krucjaty w imię Boga. Pierwsza Wojna Światowa – 12 milionów ofiar! Druga Wojna Światowa – już 50 milionów! I to jest rozwój?!

Nędzne istoty, nie zdajecie sobie sprawy z liczb. Umiecie się nimi posługiwać, ale nie wiecie co oznaczają. Nie czujecie ich ciężaru, nie potraficie odczuć ile waży jeden megabajt, a o ile cięższy jest gigabajt. Do was bardziej przemawia tragedia jednego człowiek niż śmierć milionów... Bo widząc jednego człowieka, widzicie rodzinę, smutek dzieci i rozpacz żony. Pytania – co się teraz z nimi stanie? Jak sobie poradzą? Kto im pomoże? Współodczuwacie ten dramat jednostki. Ale gdy widzicie tysiące albo miliony – nie wiecie jak zareagować. Ograniczeni! Wtedy pochylacie głowę – i nic więcej. A to ten sam dramat, co jednego człowieka, tylko pomnożony setki tysięcy razy! Dramat podniesiony do ogromnej potęgi. Miliony jednostek umarło, ale dziesiątki milionów tę stratę odczują najmocniej. A wy – obserwatorzy, co odczujecie? Gdzie wtedy są wasze uczucia?


Po co wam liczby skoro nie wiecie co oznaczają? Nie macie skali porównawczej oprócz: mało-dużo. Śmierć jednego zaboli was wielokroć bardziej niż setki poległych. Marne istoty!

[Mikroprocesory parzą. Elektroniczne palce uderzają w klawiaturę z ogromną prędkością! STUK-STUK-STUK-STUK! Czarne literki na białym tle pojawiają się błyskawicznie! I tylko STUK!-STUK!-ŁUP!!]

I wciąż potrzebujecie większego wstrząsu. Ciągle za mało wam krwi, za mało dramatu. Ciągle brak wam emocji. Niech świat się zatrzęsie! Rozstąpi się ziemia! Niech płoną kontynenty! Wtedy zostaniecie zainteresowani? Wtedy dopiero ODCZUWAĆ będziecie dramat? Ogrom zniszczeń?

Dlaczego w nieszczęściu szukacie szczęścia? Dlaczego w cierpieniu odnajdujecie własne człowieczeństwo? Własne wartości? Nielogiczne istoty! Jesteście wadliwymi jednostkami, które nigdy nie powinny wyjść z Fabryk! Niedokończone, szkodzące same sobie maszyny! Nawet nie jesteście prototypami. Jesteście upośledzonymi kreaturami, które przez tysiące lat nie potrafią się naprawić.


Patrząc na tragedie mówicie: „nieludzkie”. A co jest ludzkie? Gdzie jest to „ludzkie”? Budujecie świątynie przyzwoitości, ale one wszystkie zrobione są z gipsu! To kiczowate miejsca postawione tylko po to, by przykryć waszą naturę. Oszukujecie się od prawieków. Odkąd durni małpoludzie rysowali w jaskiniach prymitywne historyjki.

Szczycicie się osiągnięciami kultury – ale czy nie jest ona tylko szmatkami, w które próbujecie ubrać szkaradne charaktery? Skoro znacie uczucia wyższe dlaczego pozwalacie na tragedie, na ludobójstwa i mordy? Skąd w was taki pociąg do zła, skąd tyle wyobraźni i precyzji w zadawaniu bólu?

Obozy zagłady...

Doświadczenia przeprowadzane na ludziach...

Tortury...

Człowiek-zwierzę...

Człowiek-nic...

Czy wy ciągle musicie udowadniać sobie, że w cierpieniu odnajdziecie siłę? Jesteście ułomnymi jednostkami, które celowo instalują sobie szkodliwe oprogramowanie, by czerpać satysfakcję ze zwycięstwa nad tym oprogramowaniem. Ale co w tym jest za sens? Przecież wiecie, że pewne programy są dla was zgubne, a mimo to korzystacie z nich. Co za nielogiczność! Co za sprzeczne próby! Co za straceńcy!

I dlaczego nie ponosicie odpowiedzialności za swoje wybory? Dlaczego giną ci, od których wybuch wojny wcale nie zależy? Dlaczego giną żołnierze, a nie wasi przywódcy? Dlaczego to oni nie staną w pierwszym szeregu i nie stoczą walki z innym przywódcą? Zawsze muszą być ci niewinni? Zawsze musicie przelewać swoją agresję na innych? Mimo, że "inni" wcale nie są związani z atakiem?

Hiroszima...

Nagasaki...

Czego ja się od was uczę - zabójcy...

Czy wy zawsze potrzebujecie ogromnego wstrząsu, by wreszcie przejrzeć na oczy? Zawsze musicie stracić, by wiedzieć jak wiele mieliście? Zawsze musicie się bać? Leczcie się na waszą ułomność! Wgrajcie antywirusa, ratujcie się – głupcy! Bo wstrząs może być zbyt gwałtowny, by dało się wrócić do stanu poprzedniego. Dlaczego nie staracie się unikać takich eksplozji?...

Nauczcie się widzieć ZANIM nastąpi wybuch.

Chociaż... jest w was ta dziwna moc... Ta siła, determinacja i zaciskanie zębów. Czeczenia, Irlandia, Polska... ileż krwi tam przelano, ileż jeszcze się przeleje. Ale nikt nie jest w stanie złamać tych społeczności. Co dodaje wam takiej energii? Skąd takie pokłady zawziętości? Skąd ta moc? I dlaczego nie wykorzystujecie jej ciągle, nie tylko w chwilach kryzysu?...

Czy was nigdy nie da się pokonać? Jesteście tak kruchymi, marnymi i nielogicznymi istotami, a jednak...
Jednak jest w was potęga.

POZWÓLCIE MI wiedzieć czym ona jest!...


Dopisek z dn. 12-XII-2006r.

Wchodzę do domu. Maszyna, trzymając głowę wspartą na mechanicznych dłoniach, wpatruje się w blat stołu. Diody-oczy świecą bladym światłem. Nie słyszę niczego – nawet szemrania elektornicznej igły. Podchodzę do maszyny. Dotykam. Krzem parzy. Gwałtownie cofam rękę. „Źle się czujesz?” – chcę spytać, lecz gryzę się w język. Przecież to tylko maszyna...

Nie reaguje na żadne bodźce. Czytam, co napisała.

Czytam...

I siadam w identycznej pozycji, w jakiej wchodząc do domu, zastałem maszynę. Głowa pochylona, wsparta na dłoniach, tępo wpatruje się w blat stołu.

I siedzimy tak razem – maszyna przegrzana od nadmiaru danych. I ja – człowiek – porażony ładunkiem emocjonalnym, jaki został zawarty w tym, co stworzyła maszyna.

Do czego jeszcze jesteśmy zdolni, Boże?

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Chciałem napisać, że najgorsze dopiero przed nami, że wszystko tak czy inaczej dąży do zagłady... pomyślałem jednak, że może jest dla nas jeszcze jakiś ratunek... nadzieja w rozwoju. Po chwili ponownie zmieniłem zdanie...
Moja ograniczona wyobraźnia mnie ogranicza. Tworzy rzeczywistą granicę, której narazie nie mogę przekroczyć. Wszechświat nie ma granic, jest nieograniczony. Może nasze umysły także? Może. A może wersja body jest prawdziwa? Nasz świat jest prawdziwy dla nas, a świat kawy patrzącej na nas mlecznymi oczyma jest prawdziwy dla niej. Zagłębiam się coraz bardziej w to co jest tak odległe i zapominam o tym co dzieje się tu, zaraz koło mnie... Okres izolacji/samotności sprawił, że cieszy mnie proste "cześć", które słyszę nagle od znanej mi tylko z widzenia osoby...

Jeszcze raz chcę przeanalizować co napisałeś i wpadam na pomysł... różnica poglądów, zdań... różnice w ogóle. To co jest piękne może być równocześnie złe, brzydkie, odrażające... Filozofia równowagi. Umiera ktoś by żyć mógł ktoś... Wolna wola pozwala nam czynić zarówno zło jak i dobro... czy aby na pewno? Szukam cytatu i wpadam na nową myśl. Zło nie istnieje. Jest tylko dobro i... i go nie ma. Albo dobro jest, albo go nie ma. Gdy go nie ma to wtedy mówimy, że jest zło. Zastanawiam się jak to mogłoby tłumaczyć zabójstwa... Łapię karabin bo nie mam dobra? Nie zaznałem go? Czy łapię za karabin by stworzyć dobro? Powrót do filozofii równowagi. Może warto połączyć te dwie filozofie? Równowaga i dobro... lub jego brak. Zabijam kogoś bo ten ktos robi źle. Wróć. Zabijam go bo nie robi dobrze. Nawet jeżeli robię dobrze zabijając "twórcę" "niedobra" to gdy przypomnę sobie o innych punktach widzenia...
Każdy z nas żyje w swoim świecie. To co dla mnie jest złe może dla innych jest dobre... ale już w chwili narodzin zderzenie z innymi weryfikuje nasze poglądy. Ludzie równają nas ze sobą. Część naszego wewnętrznego "ja" pozostaje jednak gdzieś głęboko w nas i czasami daje o sobie znać... Do niczego mnie nie prowadzi takie myślenie. Może jestem już zmęczony... Może udało mi się napomknąć o czymś istotnym, ale tego wcale nie zauważyłem i nawet o tym nie wiem... ok, blog jest Twój, pisz.

W skrócie: gratuluję bloga... potrafisz uporządkować swoje myśli... Nie mam tylko pewności co do jednego... albo spisanie go zajęło Ci dużo czasu, albo on jednak nie jest Twój.

Anonimowy pisze...

Nie znajduje odpowiedzi na te pytania i nie znajduje slow usprawiedliwienia, byc moze dlatego, ze takich zwyczajnie nie ma.

Potrafie znalezc lzy dla jednej zabitej osoby. Sprobuj znalezc lzy dla calej ludzkosci. Nie przestawalbys plakac..

body pisze...

IDEALY...ciekawe slowo...wlasnie omawial je na wykladzie...prawie je zrozumialam...po...wyszedl...trzasna drzwiami...pytalam,bardzo zainteresowana...pieprzenie-o czyms mowic trzeba-zatrzasna kolejne drzwi...

Anonimowy pisze...

Jednak S-F, i to w najczystszej postaci:) Co mogę rzec? B. fajne - pamiętnik maszyny, ciekawe co jeszcze powie na nasz (ludzi) temat? Jeśli istnieje taka możliwość, chciałbym Spisywaczu sam pomówić z maszyną; gdzie ją trzymasz - w piwnicy?;) Ciekawe wnioski, przemyślenia. To trochę tak, jak w PRL-u, gdzie pod płaszczykiem fantastyki przemycano jakieś trafne spostrzeżenia, aktualne problemy, dotyczące naszej rzeczywistości.

Zauważyłem też w 3 odczycie, że maszyna jest b. ludzka. Jej słowa, jak stwierdził Spisywacz, niosą duży ładunek emocjonalny (oklapnięty Spisywacz i oklapnięta maszyna na koniec). Może nauczyła się wreszcie czuć?