2006-12-21

Odczyt czwarty: Cisza.

Obserwacje z dn. 20 na 21 grudnia, 2006 roku. Noc.


Co zrobić?
Jak mu pomóc?

A może... może on wcale nie chce pomocy?


Przestał wydawać sygnały odkąd napisał agresywny, pełen niezrozumienia tekst o ludzkiej przemocy. Siedzi nieruchomo, ciągle w jednej, niezmienionej pozycji. Tak jakby czas dla niego nie istniał, jakby zatrzymał się na kilka dni.
A ja? Co ja mam zrobić w takiej sytuacji?
Zgłosić go do naprawy? Ale gdzie? Gdzie reperują inteligentne maszyny? Gdzie szukać dla niego pomocy?

Maszyna jest wciąż aktywna – objawy: czasem mrugnie diodami, nieustannie i z cichą determinacją pracują mechaniczne igły. Wciąż zbiera informacje. Może się zastanawia? Może jeszcze raz chce wszystko przemyś... przeanalizować?


Bardzo cicho bez niego. Nie ma do kogo gęby otworzyć, nie ma czego komu tłumaczyć. Cisza świdruje w uszach, męczy i nie daje spokoju.

Obudź się, proszę. To przestaje być zabawne.

Chcę ci jeszcze wiele spraw wyjaśnić. Spraw dotyczących nas – ludzi. Nie polegaj jedynie na informacjach, które wczytujesz, polegaj na jednostce, na doświadczeniu, empirii. Spytaj mnie. Pytaj! Wstawaj!

Budź się!...

I tylko głucha cisza.

Zbadałem go. Kilka dni pozwoliło mi poznać jego budowę. Masa delikatnych kabelków, tranzystorów, zielonkawych płytek z krzemu, migoczące diody, ciche wiatraczki... To cały on. Cały? A może jest właśnie coś więcej? Może...

A gdyby mnie tak zbadali? Przecięli skórę, złamali kości, zobaczyli organy wewnętrzne? Nawet gdyby pod mikroskopem zbadali tkanki? Poznali DNA? Wtedy wiedzieliby o mnie wszystko? Wszystko to, kim jestem?

Ale przecież jest właśnie coś więcej... A u niego? Jest to „coś więcej”? I czy on sam może stwierdzić, że jest coś niezbadanego, ponad informacje i materialny szkielet?

Kim jesteś – maszyno?

Jest tyle pytań, tyle zagadek bez rozwiązania, tyle...

Jest coś jeszcze.
W jego budowie, ciele jest coś więcej poza szkieletem.

Słyszę dźwięki, dobiegają z tylnej części mechanicznej głowy. Słaby głośnik walczy z dźwiękiem wydawanym przez igły dysków.

Wstaję!

Co to? Co tam jest?
Słyszę jedynie szumy, szmery. Może skrobanie. Podchodzę do robota. Ostrożnie. Nadal nie reaguje. Obchodzę go, bardzo powoli, serce przyspiesza, dłonie zaczynają się kleić i muszę je co kilka sekund wycierać o spodnie. Oddech przyspiesza.

Cyk, cyk, szrr...

I muzyka, muzyka, muzyka!

Gramofon? Brzmi jak stara płyta, z zakłóceniami i szemraniem. Co w tobie jest, robocie?

Nie reaguje. Nic.

Staram się znaleźć źródło dziwnych dźwięków. Podchodzę do metalowych pleców. Maszyna nadal ani drgnie. Panuje taka dziwna cisza, mam wrażenie, jakby ona sama wyczekiwała na to co się stanie. Jakby usypiała wszystko wokół i czekała, czekała. Szepcze mi do ucha: zrób to, zrób...

Mnóstwo metalowych nitów. Plecy zrobione z połączonych ze sobą metalowych kwadratów. Głos jest donioślejszy. Słyszę śmiech. Dziecięcy śmiech. Głośno i blisko.

Szum igły. Charczenie.

I cisza.

Wszystko cichnie. Zastyga.
Czuję, jakby cały świat na długą chwilę zamarzł. Jakby wszystko zatrzymało swój bieg. Boję się poruszyć ręką, obrócić głowę, wycofać. Stoję tak, w bezruchu, wpatrzony w metalowe plecy, wsłuchując się w ciszę. I teraz to ja czekam. Co się stanie? Kiedy świat ponownie ruszy? Kiedy ktoś uruchomi wskazówki. Już, już! Sekundy rozwlekają się na całe godziny. Czasie, płyń! Płyń wreszcie! Pro...

Dzieje się!

Bum! Popłynął, posłuchał mnie!

Jeden z kwadratów na plecach robota otwiera się z hukiem. A może to tylko ja słyszę huk? Przybliżam oczy, żeby dobrze zobaczyć, co jest wewnątrz. Widzę niewielki, ciekłokrystaliczny ekran, a pod nim dwa malutkie głośniki.

Eksplozja głosu i koloru! Barwy i dźwięk uderzają we mnie i ogłuszają. Co się dzieje? Dlaczego tak się boję?

Igły zaczynają pracować z zawrotną prędkością. Przestańcie, wolniej! Dajcie mi się skupić. Ekran wyświetla filmy, reklamy, wszystko w błyskawicznym tempie, kilka klatek z jednego filmu, zaraz potem kilka z kolejnego. Obrazy nakładają się na siebie, przenikają wzajemnie. Co to jest?

I ta przedziwna muzyka, napawająca mnie niepokojem. Jakby... nietypowa wariacja klasyki z nieoczekiwanymi wybuchami. To coś jak strzał z karabinu, eksplozje. Opętańcza muzyka, przyprawiająca mnie o ciarki. Nawet nie wiem czy można to nazwać muzyką. To emitowanie dźwięków, które przyprawiają słuchającego o fizyczny ból. To jak skrobanie paznokciem po tablicy.

Do tego te obrazy. Skąd on je wszystkie wynajduje? Dzieła najsłynniejszych malarzy, Van Gogh, Monet, Bosch, Picasso. A zaraz po tym wybuch, projekcja eksplozji atomowej, wybuch granatu. Uśmiech młodej dziewczynki. I wychudzone twarze przymusowych więźniów. Rodzinna kolacja, wszyscy uśmiechnięci. I rozszarpane ciało młodego mężczyzny. Kwiat. I czołg. Śmiech, huśtawka, drzewo, radość. I uderzenia, siniaki, krew, strach i smutek. Kolory, kolory! Czerwień, biel, szarość i zieleń, czerń i żółć.

Fragmenty starych filmów, tańczące pary. I programy detektywistyczne, morderstwa, kryminały i zagadki.

Do tego na ekranie są jakieś wykresy, liczby falująco przechodzą przez ekran, dziwne symbole tworzone z krzyżowanych ze sobą na przeróżne sposoby, kresek. I przychodzi mi do głowy myśl... Może to wszystko, to wszystko co teraz widzę jest tym czymś ponad mechanicznym szkieletem? Może wszystkie te liczby, symbole, tworzą robota? Ale... nawet gdybym umiał je odczytać, odczytać bezbłędnie – wiedziałbym wszystko o maszynie? Mógłbym przewidzieć każdy jej ruch i zrozumieć w stu procentach?
Czy to wszystko co właśnie widzę, tworzy maszynę? Czy jest jednak jeszcze coś, czego uchwycić się nie da?

Dziwnie to wygląda – ja wpatrzony w plecy maszyny, oświetlany jedynie przez niewielki ekran, migający do mnie obrazami. Wokół ciemność. I nawet te irytujące dźwięki zostały teraz wchłonięte przez ciszę. Nie zwracam już na nie uwagi. Znowu zastygam.

- Mam jeszcze wiele pytań, człowieku. – I przemawia maszyna, swoim elektronicznym głosem. – Udzielisz mi odpowiedzi.

Nie wiem co zrobić. Klapka na plecach zamyka się z trzaskiem. On otworzył ją dla mnie? Co chciał mi tym samym pokazać? A może to był przypadek? Dlaczego obudził się dopiero teraz?
I... ogarnia mnie dziwny niepokój, gdy myślę o tych wszystkich obrazach. Nie wiem czy powinienem mu cokolwiek jeszcze tłumaczyć i nie wiem czy on kiedykolwiek zrozumie mnie.

Chciałem przynieść mu koc, poklepać po ramieniu, ale... nie, to maszyna. Teraz jakby zmieniona, jakby jego elektroniczny ton był bardziej zdecydowany, wymagający, może nawet drwiący.

Pierwszy raz przychodzi mi do głowy okropna myśl. Może... może lepiej będzie go zniszczyć, rozerwać, rozbić na części. Zanim to on – robot – zaatakuje mnie.

Obawiam się, odchodzę na bezpieczną odległość i siadam naprzeciwko niego, niepewny. Świdruje mnie jasnym światłem oczu-diod.

Kim jesteś i czego naprawdę chcesz, maszyno?

2 komentarze:

body pisze...

to jest oko...ucho..młoteczek i kowadelko...reka...noga...mozg...i wyjmuje patyk...na dzis koniec lekcji...estetyczny maly talent...w worku na pieczywo szybko nie powinnam sie przeterminowac, zbrzdnac- podpowidam...jeszcze do lodowki mnie wkladasz...dla pewnosci ...raz ...dwa ...trzy ...ciemnosc ...raz ...dwa. ..trzy ...swiatlo ...raz ...dwa ...trzy ...to dopiero poczatek wspolnej zabawy...

Anonimowy pisze...

Dzieki za ciekawe informacje